13 paź 2020

Nie wiem o co cho.... Czyli jak to jest z tymi klyentami w agencjach reklamowych. III

Dzwoni stały klient. Zamówienie jednak ma niestandardowe jak na niego. Potrzebny mu (a właściwie jego żonie w imieniu której dzwoni) szablon pod malowanie pewnych cosiów na drewnie. Szablon ów ma spełniać dwa kryteria:
- ma być wykonany z czegoś cienkiego, ale sztywnego i...
- i gotowy do odbioru za dwie godziny.
W takiej sytuacji mogłem zaproponować coś sztywnego, ale na dzień następny (konieczność sprowadzenia odpowiedniego materiału) albo z folii, acz gotowe na dzisiaj. Dla pewności pytam klienta, czy szablon ma być do użytku jednokrotnego. Klient stwierdza, że tak, to ma być jednorazówka. Pada zatem na folię.
Godziny mijają nie dwie, ale pięć. Przyjeżdża żona klienta po szablon i zaczyna płakać, iż miał on być sztywny. Uspokajam sytuację, opisuję zasady przyklejania szablonu i gwarantuję jego trwałość na to jedno użycie. I w tym momencie klientka wypala: ale my jednorazowo chcemy pomalować kilkanaście elementów z tego szablonu.
Jak ktoś czegoś nie zrozumiał, to uspokajam. W tej sytuacji też nie ogarniam wielorazowości jednorazówki...


............


Był sobie klient. Typ spod sypiącego się bloku, wyznawca trzech pasków na odzieży i właściciel firmy budowlano-wszystkorobiącej. Zamówił oklejanie samochodu. Nie. Samochód to za dużo powiedziane. Oklejanie zielonego złomu, o! Projekt wykonany, wysłany na maila z wyceną, całość zaakceptowana, termin oklejania wybrany. Póki co jest git. Przychodzi jednak dzień zabawy i klienta z rdzą na kołkach nie widać i nie słychać. Mówi się trudno, może coś wypadło, na przykład silnik z podwozia. Poczekałem dni kilka na kontakt ze strony klienta, ale w eterze cisza. Znudzony czekaniem namaziałem maila z propozycją kilku kolejnych terminów. Nadal cisza. Po dniach paru jeszcze odczekanych dzwonię i przedstawiam sytuację klientowi w słowach delikatnych, że folia jest gotowa, w pierwszym terminie pana nie było, w kwestii innych zaproponowanych w wysłanej wiadomości nic pan nie odpowiedział. Jako odpowiedź usłyszałem: NIE WIESZ, PO CO <VR\/\/@ MASZ TELEFON?! JA NIE MAM CZASU <VR\/\/@, CZYTAĆ MAILI!!. No, delikatny typ. Czyli trzeba się zniżyć do poziomu zamrażania głosem. Zatem: po pierwsze, nie <VR\/\/@. Po drugie, po co zatem panu mail na wizytówce, skoro nie czyta pan otrzymywanych wiadomości. Dalej poszło już w miarę ugodowo...


............


Przyjechał sobie klient. Chciał, aby okleić mu koguta. Aby uniknąć dwuznaczności, doprecyzować muszę, że mowa o tym samochodowym, na dachu umieszczanym. Klient ów reprezentował jedną z najbardziej poszkodowanych (cichy śmiech) grup zawodowych w tym kraju - taksówkarzy nękanych przez lepszą i tańszą konkurencję.
Przybył nie sam. Przyjechała z nim żona. I to chyba za karę, bowiem chciała jak najszybciej od nas uciec (lub od niego). Przy omawianiu tak prostej rzeczy, jak kilka liter z czarnej folii spędziliśmy z typem bite dwie godziny. Na każdym, nawet najprostszym pytaniu zawieszał się na kilka minut, w czasie których wydawał z siebie takie zombiacze yyy.... Po prostu człowiek - roślina - myśl konająca. Na jego brak reakcji pomagały jedynie ciosy wymierzane przez małżonkę. Choć dzięki nim się budził, to niestety nie leczyły braku zdecydowania. Niemniej coś udało się dogadać. Do koguta doszły jeszcze naklejki na szyby.
Na umówioną godzinę (ok. 10 rano) klient oczywiście się nie zjawił. Zgodnie ze wszystkimi znakami na niebie i ziemi pojawił się na pięć minut przed zamknięciem oraz klasycznie wymagał, aby mimo późnej godziny zabrać się za dzieło klejenia. Sorry Batory, zapraszamy w kolejnym wolnym terminie za trzy dni.
Za drugim podejściem zjawił się o czasie. Standardowo ponarzekał na jakość oklejenia koguta. Miał pretensje, że spod folii widać stare przebarwienia na włączonym świetle, gdzieś jakąś rysę widzi i takie tam standardowe narzekania. Na nic tłumaczenia, że oklejanie starych i zniszczonych kawałków plastiku nie sprawi, iż zaczną wyglądać niczym nówki nieśmigane. Takie cuda tylko na nowych elementach możliwe. Jednak to jeszcze nie był koniec.
Elementu, który miał zdemontować, aby dało się okleić tylną szybę (strasznie dużo zakrywający kawał plastiku) oczywiście nie zdemontował, bo ja garażu nawet nie mam, a pod blokiem coś robić to wstyd. Na domiar złego i nie przyjemnego na siłę "pomagał" nam przy klejeniu, pracę tym samym jeszcze bardziej utrudniając i wydłużając. Ech...
Po jego wizycie zastanawiamy się nad zmianami w cenniku oklejania pojazdów. Wstępnie takie mamy nowości:
- patrzenie monterom na ręce - +10% do ceny końcowej
- patrzenie monterom na ręce i komentowanie - +20% do ceny końcowej
- pomaganie w klejeniu - +50% do ceny końcowej

29 sie 2020

Nie wiem o co cho.... Czyli jak to jest z tymi klyentami w agencjach reklamowych. II

Jak wkurzyć pracowników agencji reklamowej. Poradnik dla średnio zaawansowanych w iluś tam krokach.

1. Załóż firmę i przez kilka lat ją rozwijaj.

2. Zostań Januszem biznesu.

3. Kup nowy samochód dostawczy. W leasingu oczywiście.

4. Przyjedź do nas w celu wyceny oklejenia pojazdu. Możesz tym samochodem, który chciałbyś mieć oklejony. Możesz też innym.

5. Narzekaj na trwałość reklamy w postaci liter i grafik wycinanych z folii. Przy okazji wspomnij, że poprzedni samochód z reklamą traktowałeś myjką wysokociśnieniową i ostrą szczotką - folia lubi to!

6. Zażądaj reklamy wykonanej z folii z nadrukiem wklejonej we wnęki, a najlepiej na całym samochodzie.

7. Płacz i stękaj, że drogo, bo myślałeś, że takie coś to koszt maksymalnie czterystu złotych - brutto rzecz jasna.

8. Wymyśl, co chcesz mieć na samochodzie. Koniecznie zaznacz, że najważniejsze w reklamie informacje są niepotrzebne.

9. Zdecyduj się na folię czerwoną (nie może to być czerwień strażacka) jako kolor główny i czarną jako kolor dodatkowy.

10. Z próbnika folii wybierz folie: czarną i koniecznie czerwień strażacką.

11. Na odchodne poproś o projekt na maila, aby syn mógł zobaczyć.

12. Czekaj na projekt.

13. Po otrzymaniu projektu wyślij syna do agencji reklamowej, aby ten dokonał zmian wedle własnego gustu. Najlepiej, aby swoim niezdecydowaniem zmarnował nam przynajmniej godzinę.

14. Na plus zaliczyć można także totalną zmianę projektu (kolorów, układu elementów, dodania od groma niepotrzebnych informacji) przez wspomnianego syna.

15. Jeżeli taki syn poprosi o przesłanie projektu na maila, aby ojciec mógł go zobaczyć, to masz złote dziecko. Idealnego spadkobiercę twojego januszowego biznesu.

16. Po otrzymaniu nowego projektu zadzwoń i narzekaj, że wszystko jest nie tak, jak w twojej wizji i że w ogóle nie znamy się na robocie. Wymagaj pierwszej wersji, ale...

17. ...dokonaj w niej pierdyliarda zmian.

18. Modyfikacji projektu wymagaj na bieżąco, podczas rozmowy telefonicznej. Przecież tak najwygodniej (podobno) wykonuje się projekty.

19. Rozmowę zakończ dopiero po otrzymaniu projektu na maila.

20. Odczekaj dwa dni. Robocze.

21. Zadzwoń. Zaakceptuj projekt i dodaj, że za godzinę podjedziesz na oklejanie. W końcu akurat masz na to chwilę, góra dwie.

22. Bulwersuj się z powodu konieczności ustalenia bardziej realnego terminu, który pozwoliłby na sprowadzenie folii od producenta i przygotowanie jej pod oklejanie.

23. Zażądaj oklejania w sobotę, bo akurat masz wolne.

24. Wyraźnie zaznacz oburzenie na wieść, że oklejanie w soboty jest droższe. Kto w ogóle sobie wymyślił, żeby pracownikom płacić za nadgodziny i weekendy?!

25. Po ustaleniu terminu i zakończeniu rozmowy odczekaj pięć minut.

26. Zadzwoń i poinformuj o konieczności wprowadzenia kolejnych zmian do projektu.

27. Po otrzymaniu kolejnej wersji projektu zniknij na kilka dni, aby agencja reklamowa nie była w stanie się do ciebie dobić w celu potwierdzenia nowego wzoru oklejania i ustalenia kolejnego terminu montażu folii.

28. Znów wyślij młodego, aby rzucił okiem na projekt. Społecznie premiowana jest sytuacja, kiedy młody siedzi i wymyśla przez pół godziny, aby finalnie dokonać zwykłej zamiany miejsc dwóch elementów.

29. Na deser wymyśl przesunięcie elementu w miejsce, w które przesunąć się go nie da.

30. Zaakceptuj zrobiony w pocie czoła totalnie abstrakcyjny projekt i.... tyle.

31. Dopiero następnego dnia ogłoś światu, że choćby wiało, padało i kosmici atakowali, ty jutro z rana podstawiasz samochód, bo na bank nie mamy innych montaży zaplanowanych tydzień wcześniej.

32. Łaskawie zgódź się na inny termin.

33. Staw się (koniecznie z samochodem do oklejenia) w wyznaczonym miejscu o wyznaczonym czasie.

34. Patrz nam na ręce. Z bliska. Z bardzo bliska. Abyśmy na karkach czuli twój niekoniecznie świeży oddech. I pod żadnym pozorem nie daj się wygonić.

35. Po skończonej robocie uznaj, że jest ładnie, pięknie wręcz i cudownie, ALE... tu jest coś przesunięte o milimetr, tam się światło od folii źle odbija i takie tam.

36. Łaskawie zapłać, zapakuj się do samochodu i spie....

19 sie 2020

Nie wiem o co cho.... Czyli jak to jest z tymi klyentami w agencjach reklamowych. I

W latach dawno minionych, kiedy w rok po zakończeniu szkoły średniej (technikum na jakże wdzięcznym profilu technika elektronika, który z człowieka robił teoretyka bez krzty praktyki), udałem się dni otwarte tegoż publicznego przybytku ku poprawie edukacji młodzieży postawionego. Od jednego z tamtejszych nauczycieli przedmiotów zawodowych usłyszałem pełne dezaprobaty i braku wiary w młodych słowa dotyczące uczniów wybierających studia humanistyczne po technikum, a także niezwykłą zagwozdkę tego belfra o tym, co człowiek może robić po takiej edukacyjnej mieszance. No chyba nic? Cóż... jak akurat wybrałem filologię polską... Dzięki temu mogę jednak udzielić odpowiedzi: taki człowiek robić może w branży reklamowej. Wie, jak ciekawie napisać tekst reklamowy, umie zlutować ze sobą elementy reklamy świetlnej, a niekiedy i taką zaprogramować, a co najważniejsze - wie gdzie młotkiem w drukarkę wielkoformatową przyfastrygować, gdy ta odstawia fochy i paskuje wydruk.

Praca ogólnie cud miód. Szczególnie w małej firmie, gdzie można pobawić się niemal na każdym stanowisku; od doradcy klienta i projektanta, przez montażystę i specjalistę od oklejania aut, po księgowego i starszego konserwatora powierzchni płaskich. Zawód ten, podobnie jak i inne, ma swoje zalety i wady. Zalety już wymieniłem. Do wad należy stres, liczne nieprzekraczalne terminy, jeszcze ciut stresu i klienci. Szczególnie ci ostatni bywają niekiedy solą na rany (ale tak miewa chyba każdy, kto na co dzień ma kontakt z inną osobą po drugiej stronie lady). Oczywiście nie wszyscy są złem wcielonym. Niektórzy są jeszcze gorsi! Niemniej stanowią wyraźną, acz zapadającą w pamięć mniejszość wartą opisania. 

A! Wszelkie podobieństwa osób, firm i innych takich do osób oraz instytucji fikcyjnych są zamierzone, a wręcz celowe!


............


Klient odbiera dosyć spore zamówienie, w skład którego wchodzi między innymi pieczątka. Patrzy na ów stempel, uruchamia zwoje myślowe, widać jak para z uszu leci od ciężkiej pracy i po dłuższej kontemplacji rzecze:
- Coś z tą pieczątką jest nie tak. Nie ma nazwy firmy.
- Przy składaniu zamówienia dokładnie Pan powiedział, co ma się znaleźć na pieczątce i nie było tam nazwy firmy.
- No ale nie ma jej tu. Dlaczego?
- Ponieważ taki projekt Panu wysłałem i taki projekt Pan zaakceptował. Jeżeli chce Pan pieczątkę z nazwą firmy, to będę musiał zrobić nową na większym automacie. Na tym modelu niestety nie uda się zmieścić wszystkich informacji.
- No dobra....

I przyznam szczerze, bez bicia, że klient mnie tym nie zdziwił. Pomimo otrzymania z projektami dokładnej wyceny, na późniejszych etapach kilkukrotnie prosił o dokładną wycenę.


............


Klient zamówił naklejki. Bardzo proste. Jedynie kilka cyfr wyciętych z folii, które można zrobić w miarę szybko, gdyż najpóźniej dnia następnego musiałby je wykleić na konkretne szafki. Trochę się zdziwiłem, gdy przy odbiorze miał pretensje, że wspomniane naklejki nie są sztywne. Starość? Ogłuchłem? Pamięć nie ta? A może przestałem ogarniać kuwetę? Nic z tego. Reszta ekipy z firmy również słyszała dzień wcześniej, że ten jegomość chciał naklejki. A może to on przybył z innego wymiaru, w którym to u innego mnie zamówił właśnie tabliczki zamiast naklejek?

2 lip 2014

Rymy edytorskie

Słonko świeci,
Ptaszek śpiewa,
A mną kropek
Sponiewiera.

Bynajmniej nie ten legendarny z TVN-u. Ot, taka parafraza znanej rymowanki mi wyszła. Efekt uboczny siedzenia dniami i nocami nad korektą tekstów.

18 kwi 2014

Wrony

Spaliłem swe marzenia
Uciekłem od nadziei
Porzuciłem całą wiarę
Zataczam błędne koło
Powracam do przeszłości
I nie wiem jak żyć dalej mam

Dawno, dawno temu, jednak nie w odległej galaktyce, pewna dziwna istota miała straszną fazę na kawałek Wrony Piotra Roguckiego. Efektem tego był powyższy tekst utrzymany w klimacie piosenki i stworzony pod melodię zwrotek.

5 lut 2014

Przy piwie

Wieczór. Karczma gdzieś... cholera wie gdzie. Alkohol i wymiociny leją się litrami, a mało cnotliwe panny oddają się za bezcen po kątach.
- Elfy?! Kurwie syny! Ot co! - Wrzasnął łysawy krasnolud do jednego ze swym kumotrów. - To o nich myślę. Płaczą wielce, że ludzie ich wybić chcą, że wielce się od nich nie różnią, że to tylko sprawa uszu! A guzik prawda, psia ich chędożona mać! - Ryknął znów rozbijając pusty kufel o podłogę. - A przecie się nad wszystkich wywyższają. Mówią wiecznie, że z nich pradawna rasa. Są warci tyle, co ci zapchleni ludzie.
- Racje gadasz – odrzekł inny krasnolud – ale mów ciszej lub pij, kurwa, mniej. W ludzkim mieście żeśmy są i kto wie, co nam zrobią za te twoje wrzaski. Jeszcze nas straż zatrzyma i...
- I co? Co zrobi pokurczu jeden? - Rzekł ktoś stojący nieopodal. Tymże kimś był na wpółtrzeźwy strażnik miejski, któremu towarzyszyło kilku innych. - Włazicie jako goście, a na gospodarza warczycie jak psy jakie wściekłe. Brać mi ich! Żywcem lub trupem jeśli trzeba. I zamknąć w ciemnicy. - Wydał rozkaz uderzając lagą najbliższego z krasnoludów.
Wrzawa choć ostra, była krótka i skończyła się bolesną porażką krasnoludów. Gdy ich wyprowadzano, strażnicy zaczęli gadać między sobą:
- Ale za co my ich zamykamy?
- Za niewinność. Jak dziesiętnik pytał będzie, to wtedy się co wymyśli...

11 gru 2012

Trzy

Leżały we trzy... w trawie... ciszy słuchały, niebo podziwiały, marzyły. Wspominały to co było, przeżywały to co jest, pragnęły tego co będzie. Zimna kropla zsunęła się wolno, zaznaczając krągłe kształty, by w końcu spaść o źdźbło trawy zahaczając i zniknąć w rozpalone ziemi. Lekki wiatr zmusił ciało do drżenia, zbudzając jęki pośród wzgórz niknące radośnie w oddali. Delikatnie muśnięcia poruszyły trawy wydające rozkoszne szepty, pełne próśb o pragnień spełnienie. Wiatr się wzmógł, jęki coraz to głośniejsze dalej roznosząc. Krople gęściej ku ziemi spadały kształty ciał dokładnie kreśląc i na chwilę przed śmiercią trawą rozkosz dając. Zagrzmiało – świat na chwilę zamarł. Trawy ucichły, jęki ustały. Pozostały jedynie krople świat po burzy zdobiąc. A one leżały we trzy... w trawie... siebie słuchały, wzajemnie podziwiały, marzyły. Wspominały to co było, rozkoszowały tym co jest i pożądały tego, co jeszcze będzie.

20 mar 2012

Z gazety nierealnej...

Dzisiaj paczka informacji i ogłoszeń napisanych na potrzeby pewnej "gazety".

W Lome Aglar znaleziono zwłoki elfa w białych szatach. Najprawdopodobniej skakał z dachu do wozu stojącego tuż obok miejsca feralnego lądowania.

Medycy opuszczają Elradię. Podobno w krainach za oceanem płacą lepiej.

W jaskiniach nieopodal Esgarlam zaroiło się od dziwnych, złotawych kulek i kolorowych duchów. Tak przynajmniej sądzi farmer Pij Akus, którego znalezione zalanego w trupa po kliku dniach niezbyt intensywnych poszukiwań.

Niziołki skarżą się na wysokie ceny piwa w karczmach zachodniego Calanthas. Jak sami mówią, żądają prawa i sprawiedliwości.

Wędrowiec Etro Smulo wciąż idzie. Tym razem na dno.

Troito Oto z Meagmor oszalał na widok własnego grobu, w związku z czym popełnił już drugie samobójstwo.

Pijak i nałogowy palacz zielska wszelakiego, niejaki Arth Ader, wędrując od miasta do miasta oznajmia każdemu, iż jest jego ojcem.

Mag Iren Nicus wynalazł formułę na czar wysokiego skoku. Niestety zapomniał o zaklęciu bezpiecznego lądowania.

Po miastach znów wędruje Ikswejam, błazen parodiujących możnych tego świata.

Pięściarz Atołog odgryzł sobie ucho podczas nierównej walki z własnym cieniem.

Ktoś się narodził, żył i niedawno umarł. Niestety nie wiemy kto.

W Elradii pojawił się kolejny bezimienny bohater z amnezją. Jak każdy inny mu podobny zamierza zabijać księżniczki, zakopywać skarby i rozdziewiczać smoki.

Co jest po widłach? Dziury! Dowiedział się o tym niedawno białowłosy pogromca plugastwa wszelakiego, gdy zamiast zapłaty za robotę, dostał widłami w śledzionę. Zabójce nagrodzono dwiema sztukami złota za głupotę.

Krasnolud Tanzol rzekł: "Picie w samotności jest jak sranie w towarzystwie - w niektórych sytuacjach po prostu nie wypada."

Dorwano i rozerwano na strzępy Zardasa - nekromantę zajmującego się nekrofilią.

Wschodnie trakty są terroryzowane przez Futrzanego Boo. Wszystkich, którzy go zobaczą, prosi się o jak najszybszy przemarsz taktyczny-wsteczny na z góry upatrzone pozycje. Opisywanego rozpoznacie po łysym i tępym mięśniaku w kieszeni; zapewne magicznie pomniejszonym człowieku.

Owca dobra tylko na smoka. Przekonał się o tym pewien wieśniak spod Mannos, który próbował nakarmić siarczanym baranem rzecznego krakena. Baran jeden...

Ijsrep Eżąisk cofa się do tyłu.

Gron Bord, krasnoludzki naukowiec i rzemieślnik, postanowił samodzielnie sprawdzić wszelkie właściwości lawy. Był to jego pierwszy i ostatni test.

Gro Mo z Celebsarn nowym mistrzem w kopaniu kurczaka. W ostatnich zawodach wykopał drób na odległość 126,5 stopy.

Odszedł od nas Ziglt. Poszedł wykopać ziemniaki i wróci wieczorem.

Tatuażysta map skazany na śmierć.

===================================================

Sprzedam króliki. Miłe, puchate i skanalizowane. Tylko im czasem pianka z pyszczków leci.
Pog Ryziony z Hithiant

Biuro wypoczynkowe lichwiarza Latara zaprasza na miłe wakacje na słonecznych ziemiach orków.

Sprzedam białą maskę i starą maczetę.
Anonimowy zabójca.

Mieszkańcy wioski Tramtris zapraszają wędrowców na ucztę. Oferta dostępna dla każdego.

Sprzedam robaki.
Ożywiony

Wyznacza się wysoką nagrodę za wskazanie miejsca pobytu smoków.
Poborca podatków z Falas Elen.

Oddam dwa nagie miecze.
Miszcz J.

Kupię napój wzrostu.
Stalowy

Sprzedaż suszonych głów. Wszystkie koronowane.
Letho

Poszukuję siebie samego.
Pirat Jakc Psaroł

Sprzedam trolla ogrodowego.
Gan z rodu Dalf

Oddam serce pięknej damie. Zdobiona skrzynia gratis.
Kapitan Davy J.

Darmowe pierścienie magiczne na każdą rękę.
S.

Twój grób już na Ciebie czeka.
Zakład pogrzebowy Nekr O. Fila

Złomowanie przeklętych artefaktów (w tym biżuterii zaręczynowej).
Brodo Faggins

Tatuowanie dzienników.
Morte

Darmowe przeprawy na drugą stronę.
Beli Ar

Wrzód - darmowy przyjaciel z dostawą do domu.

Klepsydra

Arh-Lurioth - Narodziny Świata
Na chwilę obecną nie wiemy jak powstał świat. Znana jest natomiast jego budowa. Wiedzę tę posiadamy dzięki Furithowi Et'Aloin - elfickiemu uczonemu żyjącemu w połowie Drugiej Ery. Odnalazł on, przetłumaczył i opatrzył komentarzami pradawny tekst nieznanego autora. Na rysunku dołączonym do oryginalnego rękopisu wszechświat ukazany został jako klepsydra. Na podobnej zasadzie zostało też napisane wspomniane już dzieło, zaczynając całość od przedstawienia najlepszego bytu, a kończąc na najgorszy.

Poniżej przedstawiono uproszczoną budowę wszechświata w oparciu o komentarze Furitha Et'Aloin.
Siódme niebo zamieszkuje stwórca, znany nam jako Elumos - oślepiająca kula towarzysząca dniowi.
Szóste niebo zamieszkują bogowie, czyli sześć księżyców, których nazwy pochodzą od bogów.
Kolejne pięć warstw zamieszkują Isili, znani nam jako gwiazdy.
Centrum wszechświata dzielą pomiędzy sobą Assiah (świat żywych) i Gehenna (świat umarłych), które połączone są ze sobą bramą, zwaną przez niektóre kulty Bramą Prawdy. Poniżej centrum znajduje się całkowite przeciwieństwo świata bogów, czyli świat demonów.
Pierwsze pięć sfer zamieszkują słabe demony, które żywych namawiają do zła i nasyłają senne koszmary na śpiących.
Szóstą czeluść zamieszkują potężne stwory, których jedynym celem jest zniszczenie tego, co nie należy do nich.
Samo dno wszechświata zamieszkuje byt będący przeciwieństwem stwórcy. Jedynie co Et'Aloin wywnioskował z tego fragmentu, mówi o tym, że zbudzenie tej istoty przyniesie ostateczny koniec.

Tłumacznie pióra Furitha Et'Aloin:

Siódme niebo zamieszkuje Stwórca,
nienazwana istota, która stworzyła
to co było, jest i będzie.

Blask jego domy Bogów przyćmiewa,
które jedynie w nocy widoczne są,
gdy Stwórca w śnie pogrążony jest.

Szóste niebo zamieszkują Bogowie
w swych lśniących pałacach,
księżycami zwanymi.

Pierwsze pięć warstw domem Isilich jest,
boskich posłańców i prawa egzekutorów,
co w gwiazdach mieszkają.

A tuż pod nimi leży Assiah,
przez nędzne istoty zamieszkany,
ich czynami niszczony.

Pośrodku wszystkiego stoi brama,
łącząca ciało z duszą,
duszę od ciała odrywająca.

Nad podziemiem wisi Gehenna,
miejsce szczęścia i cierpienia,
życia po życiu.

Tuz pod nią pięć warstw otchłani,
co przez demony i chochliki zamieszkane,
które żywym żywot utrudniają.

Na szóstym dnie czeluści
bytują stwory mroczne i okropne,
których imiona strach wypowiadać.

W tym miejscu kończy się to co pojęte,
bowiem okropność jednego poniżej,
przerasta strach przed tym co powyżej.

Albowiem na dnie siódmym i ostatnim,
leży mrok nienazwany, który koniec
przyniesie temu co było, jest i będzie.


To co widzicie powyżej, to taki... hmm... dziwoląg napisany na potrzeby pewnej gry sieciowej przez przeglądarkę, w której siedzę już trochę czasu. Jest to póki co zarys, wstęp or coś w tym typie.

5 sty 2009

To tylko pytania...

Kim jestem?
Czy jestem człowiekiem?
Czy może tylko istotą człekokształtną?
Co to właściwie znaczy być człowiekiem?
A może jestem tylko iluzją w rzeczywistym świecie?
A co, jeśli jestem cząstką rzeczywistości w świecie snów?
Świecie pełnym złotych motyli?
Czy w ogóle istnieję na tym nieistniejącym świecie?
Świecie pełnym ludzi?
Ludzi samotnych?
Czy oni... czy ja, wiem co to miłość?
Samotność?
Chyba właściwie to jedno i to samo, nie?
Bo czym różni się nieszczęśliwa miłość od szczęśliwej samotności?
Czy jeśli miłość jest jednak lepsza od samotności, to gdzie są pochowane ludzkie serca?
W ciałach, między żebrami, czy też może w duszach innych?
Czy też może trzymamy je w dłoniach, chowając przed otaczającym nas światem?
Ale jakim światem?
W końcu i tak zawsze jesteśmy sami, i samotnie umieramy?
A skoro umieramy samotnie, to nikt nie prawa o nas pamiętać?
To chyba tak, jak byśmy nigdy nie istnieli?
O ile w ogóle istnieliśmy...